Macie profil na Facebooku? Kopiujecie wszystko jak leci? Myślicie, że Inernet to skarbnica darmowych fotek i publikacji? – Dobra rada: natychmiast zmieńcie swoje nastawienie, bo może Was ono dużo kosztować.
W dobie internetowych serwisów społecznościowych, wiele działań związanych z reklamą i marketingiem odbywa się za ich pośrednictwem. Ułatwiają one przedsiębiorcom dotarcie do potencjalnych klientów, oraz szybkie dzielenie się z nimi wiedzą o produkcie i treściami reklamowymi. Najpopularniejszym z nich jest bez wątpienia Facebook, który stanowi pożyteczne narzędzie pomagające w działaniach wielu agencjom reklamowym. Można na swoim profilu zamieścić dowolne treści (zdjęcia, filmy, muzykę), które od razu stają się widoczne dla wielkiej rzeszy odbiorców. Spośród wielu przedsiębiorców korzystających z Facebooka tylko wąskie grono ma świadomość tego, że zamieszczane przez nich treści mogą być przedmiotem cudzych praw autorskich.
Najczęstsze przykłady łamania praw autorskich na Facebooku to:
W wielu przypadkach treść zamieszczona przez autora na stronie internetowej stanowi utwór w rozumieniu art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który objęty jest ochroną prawną. Publikację danego utworu w Internecie można w takim wypadku porównać do publikacji na łamach prasy. Łatwa dostępność, oraz możliwość jego szybkiego kopiowanie wcale nie oznacza, że można z niego swobodnie korzystać. Ochrona utworu obowiązuje również w przypadku, gdy został on już wcześniej bezprawnie rozpowszechniony w sieci przez kogoś innego. Należy pamiętać, że posługiwanie się jakimkolwiek utworem bez zgody autora (lub osoby, której przysługują prawa autorskie) stanowi naruszenie jego praw autorskich.
Częstym zabiegiem przedsiębiorców, mającym na celu ulepszenie ich profili poprzez umieszczanie na nich w części lub w całości artykułów prasowych bez podawania autorów. Równie nagminnie kopiowane są zdjęcia znalezione w Internecie, oraz wpisy z profili innych użytkowników Facebooka. Konsekwencją takich praktyk mogą okazać się nader przykre. Zgodnie z art. 79. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
Niezależnie od w/w roszczeń uprawniony autor może się domagać:
Przy ustaleniu odpowiedzialności naruszającego prawa autorskie w oparciu o w/w przepisy nieistotne jest to, czy autor poniósł szkodę. Ponadto, działania prowadzące do naruszenia mogą być nieumyślne i niezawinione. Bez znaczenia pozostaje więc okoliczność, że naruszający nie ma świadomości bezprawności swojego działania, ani nawet to, że brak jest możliwości dowiedzenia się o istnieniu autorskich praw majątkowych. Sam fakt naruszenia uprawnia autora do dochodzenia zapłaty dwukrotności stosownego wynagrodzenia. W przypadku działania zawinionego (które ma miejsce najczęściej), autor ma prawo do uzyskania kwoty w wysokości trzykrotności stosownego wynagrodzenia. Ponadto, autor utworu, którego prawa zostały naruszone może domagać się odszkodowania i zadośćuczynienia na zasadach ogólnych.
O powadze konsekwencji takich naruszeń świadczy dobitnie wyrok Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z dnia 12 lipca 2013 roku, w którym zasądził on zapłatę kwoty 17.000 zł od polityka, który w 2011 roku, w trakcie swojej kampanii na Facebooku użył utworu grupy Ascetoholix „Suczki” bez jego zgody. Sąd uznał, że wykorzystanie utworu było przez polityka zawinione, pomimo tego, iż twierdził on, że nie wie kto dokonał przeróbki utworu ani kto go zamieścił na jego profilu.
W celu zadbania o to, by umieszczanie danego utworu na Facebookowym profilu było zgodne z prawem warto pamiętać o zawarciu umowy z autorem, lub z właścicielem autorskich praw majątkowych. Zwykle przyjmie ona formę umowy licencyjnej, która może zostać zawarta w prosty sposób – poprzez stronę internetową.
Kolejnym wyjściem jest korzystanie z utworów na licencji Creative Commons. Stanowią one zbiór licencji, których wspólna cechą jest umożliwianie innym kopiowania i rozpowszechniania utworu, przy jednoczesnym zachowaniu praw autorskich twórcy. Korzystający z utworów na w/w licencji powinien znać konkretne warunki licencji z której korzysta, gdyż może ona zawierać klauzule niekorzystne z punktu widzenia celu w jakim wykorzystuje dany utwór. Przykładem takiej klauzuli jest tzw. Copyleft, „na tych samych warunkach”, która zezwala na modyfikację utworu i jego dalszą redestrybucję, lecz jedynie na warunkach identycznych do tych z licencji. Może to doprowadzić do sytuacji, w której utwór zmieniony w pewien sposób przez przedsiębiorcę i opublikowany na jego profilu w ramach kampanii reklamowej zostanie potem wykorzystany przez kogoś innego na tych samych warunkach, na jakich została udzielona licencja Copyleft.
Cenną instytucję, stanowi również prawo cytatu, uregulowane w art. 29 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, zgodnie z którym urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnieniem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość.
Pielęgnując swój Facebookowy profil warto być ostrożnym. Co prawda, rozglądając się po profilach pozostałych użytkowników można odnieść wrażenie, że w Internecie, jak na dzikim zachodzie, prawa autorskie nie obowiązują, lecz coraz liczniejsze przykłady świadczą, że litera prawa przedziera się i tam. Zatem wszyscy internetowi kowboje miejcie się na baczności i zwróćcie uwagę na prawa autorskie zanim one zwrócą uwagę na Was !